Od bardzo długiego czasu rozglądałem się za sensownym rozwiązaniem kontroli nad gniazdkami w mieszkaniu. Pierwotny pomysł całkowitego DIY w tym zakresie spalił na panewce jeszcze zanim odpaliłem Eagle’a. Myślę że jedną z głównych przyczyn była świadomość odpowiedzialności za ten układzik – miałby on w końcu pracować w normalnej sieci elektrycznej, z dala od napięć definiowanych jako bezpieczne, a kolejne gwoździe do trumny wbił excel z kalkulacjami kosztów. Wniosek był prosty – zostałem skazany na użycie produktu znajdującego się legalnie w obrocie na rynku (tzn. posiadającego odpowiednie certyfikaty jakości). Większość poszukiwań prowadziła na AliExpress tylko po to, aby po kilkunastu minutach znowu zostać z niczym. Temat ciągnął się i ciągnął do momentu odpalenia dodatkowego procesu tentegowanie.exe.
W poprzednim poście wyjaśniłem jak udało mi się uzyskać kontrolę nad urządzeniami pracującymi na paśmie 433MHz, a tym razem pokażę jak to wykorzystać. W tym celu udałem się do wspaniałego odpowiednika sklepu z zabawkami dla większych chłopców – do marketu Jula. W promocyjnej cenie 39.99zł nabyłem zestaw (i żałuję, że tylko jeden) zdalnie sterowanych (trzech) gniazdek elektrycznych z pilotem firmy Anslut, model 408062. Dalej sprawa potoczyła się bajecznie przyjemnie. Gniazdka te pozwalają na manualne włączenie ich za pomocą przycisku na obudowie – jest to dodatkowy plus, bo w razie awarii domoticza wciąż mamy możliwość włączania i wyłączania podłączonych urządzeń ręcznie i poprzez pilota.
Podłączenie gniazdek do domoticza realizujemy poprzez wejście w zakładkę Switches, a następnie wybranie opcji Learn Light/Switch, zbliżenie pilota do anteny RFLinka i wciśnięcie żądanego przycisku – w przypadku tego zestawu wystarczy raz zaprogramować sygnał ON, a OFF będzie automatycznie dobrany przez skrypt.
I tak oto za niecałe 40zł (nie licząc RPi i elementów niezbędnych do obsługi 433MHz) mamy 3 sterowalne urządzenia w mieszkaniu.